Gdy dwa tygodnie temu szedłem na rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko przedstawiciela medycznego w Dąbrowie Górniczej nie wiedziałem, że oto przede mną jedno z najgorszych spotkań w moim życiu zawodowym. Do tej pory byłem chyba na dziesięciu rozmowach kwalifikacyjnych, jednych przyjemnych, innych mniej, jednak żadnej nie można porównać do tej sprzed dwóch tygodni. Nigdy nie wyobrażałem sobie by komisja rekrutacyjna, której zadaniem jest wyłonienie najlepszego kandydata na stanowisko przedstawiciela medycznego na danym obszarze może w stosunku do aplikantów zachowywać się w tak niegrzeczny i niemiły sposób. Czułem się jak na przesłuchaniu w jakimś komisariacie, a nie na zwykłej rozmowie kwalifikacyjnej.
W skład „przesłuchującej” mnie komisji rekrutacyjnej wchodziło aż pięć osób, co już na sam początek wzbudziło moje podejrzenia. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak dużą liczbą osób rozmawiających z kandydatami ubiegającymi się o dane stanowisko pracy. Wśród tych pięciu osób były trzy kobiety i dwóch mężczyzn, każde mniej sympatyczne od poprzedniego. Gdy odpowiadałem na zadawane mi pytania żadna osoba się nie uśmiechnęła, nie kiwnęła głową czy w jakikolwiek inny sposób nie wyraziła swojej aprobaty. W miarę rozwoju rozmowy gdzieś w środku mnie zaczęła kiełkować ogromna złość i zdenerwowanie. Miałem ochotę wstać i ostentacyjnie wyjść z pokoju pokazując jak bardzo jestem wzburzony. Już wtedy wiedziałem, że bez względu na wynik rekrutacji, i tak nie zdecyduję się na podjęcie pracy w tej firmie. Wiem, że stanowisko przedstawiciela medycznego jest stanowiskiem indywidualnym, przedstawiciel medyczny Dąbrowa Górnicza, jednak nie chciałbym żyć ze świadomością, że spotkam jeszcze któregokolwiek z członków komisji.