Parę miesięcy temu podczas zakupowego szaleństwa w jednym z opolskich centrów handlowych spotkałam dawno niewidzianą koleżankę, z którą w czasach studenckich bardzo dobrze się znałam. Przy okazji naszego spotkania nasunęła mi się smutna myśl, że w dzisiejszych czasach mało kto ma czas i chęci na pielęgnowanie znajomości nawiązanych w czasach szkoły i studiów. Po studiach odcinamy się od tego, co było i zaczynamy żyć nowym, dorosłym życiem. Praca, dom, rodzina, nowi znajomi – takim sposobem zapominamy o tym, co było.
Wracając do niespodziewanego spotkania w galerii, muszę powiedzieć, że Monika zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przyznam, że w pierwszej chwili jej nie poznałam. W czasach naszej dobrej znajomości była osobą raczej cichą, bardzo skromną i niepewną siebie. Ładna buzia skryta za długą grzywką i wielkimi okularami. Teraz stanęła przede mną piękna kobieta w krótkich płomiennorudych włosach, z rozbrajającym uśmiechem na twarzy i ubraniami z najnowszej kolekcji. Korzystając z okazji przysiadłyśmy w najbliższej kawiarni i rozmawiałyśmy przez blisko dwie godziny. Okazało się, że tuż po studiach Monika zatrudniła się jako przedstawiciel medyczny, przedstawiciel medyczny Opole, a teraz awansowała na jakieś wyższe stanowisko w swojej firmie. Kariera jak się patrzy.
Gdy tak patrzyłam na Monikę i słuchałam jej opowieści, zaczęłam zazdrościć jej trybu życia jaki prowadzi: bez zobowiązań, beztroski i bardzo samodzielny. Ja tuż po studiach wyszłam za mąż i poświęciłam się wychowywaniu dzieci. Spotkały się więc: kura domowa i kobieta biznesu. Która wypadła lepiej? To chyba oczywiste.